TŁO HISTORYCZNE ŻYCIA I MĘCZEŃSTWA BŁ. S. M. STALLI I DZIESIĘCIU TOWARZYSZEKZE ZGROMADZENIA SIÓSTR NAJŚWIĘTSZEJ RODZINY Z NAZARETU

 

(…) Bea­tyfikacja jedenastu sióstr z Nowogródka - s. Marii Stelli i dziesięciu Towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu - jest wymownym przykładem tego, że Bóg w każdej epoce i na każdym miejscu uzdalnia człowieka mocą swego Ducha do świadczenia o Jego miłości.
Nowogródek - miejsce męczeńskiej śmierci jedenastu sióstr - w czasie, gdy przybyły tam pierwsze siostry nazaretanki w dniu 4 września 1929 r. na zaproszenie bpa Zygmunta Łozińskiego, był małym miasteczkiem na wschodnich krańcach ówczesnej Rzeczpospolitej Pol­skiej, podniesionym do rangi miasta wojewódzkiego, o zróżnicowanej narodowościowo ludności. Zamieszki­wali je Polacy, Białorusini, Żydzi i Tatarzy. Po II wojnie światowej i zmianie granic Polski miasto to znalazło się na terenie Białorusi.
Sługa Boży Zygmunt Łoziński (6.06.1870 -26.03.1932), gorliwy duszpasterz, bullą Benedykta XV z dnia 2 listopada 1917 r. powołany na stanowisko ordynariusza diecezji mińskiej, został konsekrowany na biskupa w katedrze warszawskiej 28 listopada 1918 r. Po zmianie granic diecezji w 1925 r. został ordyna­riuszem diecezji pińskiej, do której należał Nowogró­dek. (…) On to zlecił Zgromadzeniu Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu stałą i nie­zależną opiekę nad starożytną Farą, która stała się ośrodkiem ożywienia religijnego ludności polskiej za­mieszkującej Nowogródek, świadkiem dojrzewania sióstr do ofiary z życia i wreszcie miejscem, gdzie spoczęły ich doczesne szczątki – poświęconym ich czci sanktuarium.
Przedwojenni mieszkańcy Nowogródka zgodnie współżyli w granicach ówczesnej Rzeczpospolitej Pol­skiej, mimo odrębności religijnych i narodowych. Po przybyciu sióstr do Nowogródka pierwsi pomogli im w znalezieniu mieszkania Białorusini. Żydzi służyli trans­portem, gdy trzeba było szybko przewieźć bagaże przy­słane po likwidacji placówki w Stryju. Ze strony społecz­ności polskiej siostry spotkały się z serdecznym przyję­ciem przyjaciół, takich jak Maria Wierzbowska i Józef Bołtuć, lecz także z początkową niechęcią i rezerwą władz administracyjnych, a nawet samego ówczesnego księdza dziekana. W późniejszym czasie stosunki te się polepszyły, a nawet zmieniły w przyjacielskie. Pani Ma­ria Wierzbowska przez dwadzieścia lat modliła się, skła­dała ofiary i codziennie przystępowała do Komu­nii Św., błagając Boga o Nazaret dla Nowogródka. O to samo modlił się ks. bp Zygmunt Łoziński. (…)
Najważniejszym (…) dziełem apostolskim sióstr była praca związana z kościołem pod wezwaniem Prze­mienienia Pańskiego, zwanym Białą Farą. Została ona oddana Zgromadzeniu po wieczne czasy przez ks. bpa Zygmunta Łozińskiego dekretem, który wszedł w życie 22 października 1929 r., lecz z powodu zniszczenia była nieczynna do 1930 r. Po pokryciu dachu przez księdza dziekana i wyremontowaniu jej na własny koszt przez siostry została udostępniona wiernym 26 stycznia 1930 r. W dniu 1 sierpnia 1930 r. Zgromadzenie całkowicie przejęło opiekę nad Farą, wraz z obsługą i odpowiedzial­nością za jej stan materialny. Jej rektorem ks. bp Zyg­munt Łoziński mianował ks. prefekta Jana Breczko. Nazywano ją kościołem młodzieży, gdyż jej rektorami byli przeważnie prefekci gimnazjum im. Adama Mic­kiewicza w Nowogródku. Dzięki świątobliwym, świat­łym rektorom tej świątyni i pracy sióstr, jak też dzięki organizowanym nabożeństwom (majowe, różaniec, czterdziestogodzinne wystawienie Najświętszego Sakra­mentu, różnego typu rekolekcje, I Komunia Św., kate­cheza, przygotowanie do sakramentów, itp.) była ona ważnym ośrodkiem oddziaływania religijnego na miesz­kańców miasta i okolic. W czasach pokoju, gdy har­monijnie układało się współżycie różnych grup wyzna­niowych – Nowogródek posiadał także synagogę żydow­ską i meczet – taka działalność sióstr nie była dla nikogo zagrożeniem. Co więcej, stanowiła wzór gorliwości, z której inni mogli brać przykład.
Siostry nazaretanki, tworzące wspólnotę domu Chry­stusa Króla w Nowogródku w czasie wojny i okupacji, przybywały na tę placówkę w różnym czasie.
S. M. Stella przyjechała jesienią 1936 r.; w tym samym roku przybyła s. M. Imelda. S. M. Rajmunda na ostatnią swoją placówkę przyjechała po 1934 r. S. M. Daniela przebywała w Nowogródku od 1932 r. S. M. Kanuta najdłużej pełniła posługę apostolską w tym domu – przybyła tam po złożeniu profesji wieczystej w 1931 r. S. M. Sergia przebywała tam od 1933 r. S. M. Gwidona – podobnie jak s. M. Stella i s. M. Imel­da – od 1936 r. Dwie siostry przybyły na tę placówkę w 1935 r.: s. M. Felicyta i s. M. Heliodora. Na rok przed wojną, we wrześniu 1938 r., przyjechała s. M. Kanizja. Najmłodsza zaś, s. M. Boromea, przybyła do Nowo­gródka miesiąc przed wojną, po złożeniu 5 sierpnia 1939 r. pierwszych ślubów. Z powodu wybuchu wojny nie złożyły również profesji wieczystej: s. M. Kanizja, s. M. Felicyta i s. M. Heliodora.
Wybuch II wojny światowej w dniu 1 września 1939 r., a następnie okupacja tych ziem, najpierw sowiecka, a potem niemiecka, zakłóciły dotychczasowy ład i har­monię współżycia mieszkańców. W czasie okupacji so­wieckiej sytuacja zmusiła siostry do zamiany habitów na suknie świeckie i do szukania pracy. Żyły one w roz­proszeniu, spotykały się jednak na Mszy św. i nabożeń­stwie wieczornym w Farze. Mimo że obydwaj okupanci mieli nieprzychylny stosunek do religii i narodu pol­skiego oraz stosowali tę samą metodę wobec podbitych narodów – divide et impera – siostrom nazaretankom przyszło zapłacić krwią za wiarę i polskość w czasie okupacji niemieckiej, po napaści Hitlera na Rosję sowie­cką w 1941 r. i zajęciu wschodnich terenów Polski przez Niemców.
Siostry nazaretanki od momentu powstania placówki wsłuchiwały się głęboko w potrzeby społeczeństwa. Gdy w 1929 r. zorganizowały kurs robót ręcznych dla dziew­cząt, znalazły się wśród nich przedstawicielki różnych wyznań i narodowości. Siostry odwiedzały też chorych w domach i szpitalach, a do ich klasztoru przychodzili ludzie z różnymi sprawami i troskami. W czasie okupa­cji, gdy nie można było oficjalnie prowadzić szkoły, ten rys apostolstwa sióstr stał się bardziej widoczny. Wy­rzucone z domu, musiały same borykać się z problemami życia codziennego, dotykały z bliska trosk i cierpień innych. W czasie okupacji niemieckiej siostry włożyły habity i wróciły do klasztoru, chciały bowiem być dla mieszkańców wyraźnym znakiem przynależności do Chrystusa; liczyły także na większą tolerancję okupanta w dziedzinie religijnej. Tak było dopóty, dopóki do pobliskich Baranowicz nie przyjechały grupy specjalne gestapo. Podczas okupacji sowieckiej i niemieckiej Fara stała się znakiem nadziei dla udręczonej ludności, nic więc dziwnego, że modlący się wypełniali ją tłumnie. „Okupanci sowieccy mówili, że nowogródzkie kościoły pracują na dwie zmiany, w przeciwieństwie do fabryk, gdzie pracowano tylko na jedną".
Najeźdźcy niemieccy dążyli do wywołania antagoni­zmu między Białorusinami i Polakami. Nieoficjalnie mówili o autonomii, a nawet o niepodległości Białorusi. Na wiosnę 1942 r. zaczęła się akcja polskiej i sowieckiej partyzantki, wskutek czego Niemcy utracili władzę nie tylko nad lasami, ale i okolicznymi wsiami. Ze strony okupanta wzmógł się terror wobec ludności cywilnej w mieście i całym województwie nowogródzkim. Dnia 31 lipca 1942 r. w lesie za Nowogródkiem, koło koszar, dokonano zbiorowej egzekucji sześćdziesięciu osób, wśród których znaleźli się dwaj duchowni katoliccy: dziekan nowogródzki, ks. Michał Dalecki, i ks. Józef Kuczyński z Wsielubia.
Białoruscy kolaboracjoniści niechętnie patrzyli na siostry nazaretanki, które były ostoją dla Polaków nie tylko przez swą gorliwą modlitwę w kościele, ale także działalność charytatywną – materialną pomoc rodzinom, które zostały bez środków do życia. Pomagały one nie tylko Polakom, lecz wszystkim potrzebującym; dwoiły się w pracy, by utrzymać siebie i nieść pomoc biednym. Wiosną 1943 r. siostry wzmogły swą działalność na obu tych polach. Zorganizowały chór, który śpiewał podczas nabożeństw. S. M. Kanizja przygotowała trzy grupy dzieci do I Komunii Św., prowadziła po domach tajne nauczanie języka polskiego i historii. Udręczeni uciskiem reżimu hitlerowskiego nowogródczanie szukali pociechy i ukojenia w kościele farnym, gdzie rano Mszę św. odprawiał ks. Aleksander Zienkiewicz, jedyny w tej
okolicy ocalały kapłan, a wieczorem przy wystawionym Najświętszym Sakramencie wierni, razem z siostrami i księdzem, odmawiali różaniec.
Po sprowokowanym przez partyzantkę sowiecką i polską zajęciu miasteczka Iwieniec nastąpiła karna ekspedycja okupanta, który dokonał potwornych maso­wych zbrodni na ludziach, paląc i niszcząc bez żadnych skrupułów ich mienie. Zginęli następni kapłani: ks. dziekan iwieniecki, proboszcz w Kamieniu, L. Aulich, i jego wikary – ks. K. Rybałtowski, ks. J. Bajko i ks. J. Baradyn (obaj żywcem spaleni w Nalibokach) oraz ks. P. Dołżyk, proboszcz parafii w Darewnej. Nowa fala aresztowań dosięgła Nowogródek w nocy z 17 na 18 lipca 1943 r., kiedy to zatrzymano około stu dwu­dziestu osób – ojców i członków polskich rodzin – z za­miarem rozstrzelania uwięzionych.
Mało było domów, w których nie opłakiwano by wydartych rodzinom ojców, synów, krewnych i przyja­ciół. Ludzie przychodzili do sióstr i dzielili się z nimi swoim bólem, a siostry na tragedię bliźnich reagowały współczuciem i modliły się. W obliczu tej sytuacji peł­niąca obowiązki przełożonej s. M. Stella po południu owego dramatycznego dnia, przy spotkaniu z ks. Alek­sandrem Zienkiewiczem, wypowiedziała znamienne sło­wa: „Mój Boże, jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny – modlimy się nawet o to". Skazanym zamieniono karę śmierci na pracę przymusową w Niemczech. Dlaczego tak się stało? Pan Bóg posłużył się komisarzem Nowo­gródka, Traubem, Niemcem. Podczas jego nieobecności przybyłe z Baranowicz gestapo dokonało aresztowań. Urażony w swej ambicji Traub przeciwstawił się decyzji gestapo, poleciał samolotem do Mińska i tam uzyskał od

ładz centralnych zgodę na zmianę decyzji. Kilka osób zwolniono całkowicie, resztę przeznaczono na deporta­cję do Niemiec. Transport wyruszył na Zachód 24 lipca 1943 r.; wywiezione osoby ocalały.
Wobec zagrożenia życia jedynego w okolicy kapłana i jednocześnie kapelana sióstr, rektora Fary, ks. Aleksan­dra Zienkiewicza, który znajdował się na liście osób poszukiwanych przez gestapo, s. M. Stella ponownie wyraziła w jego obecności gotowość sióstr do ofiary: „Boże, mój Boże, Ksiądz Kapelan jest o wiele potrzeb­niejszy na tym świecie niż my, toteż modlimy się teraz o to, aby Bóg raczej nas zabrał niż Księdza, jeśli jest potrzebna dalsza ofiara".
Dnia 31 lipca 1943 r. s. M. Stella otrzymała ustne polecenie Niemca, który przyszedł do sióstr w cywilnym ubraniu, nakazujące jej stawienie się wraz z pozostałymi siostrami wieczorem, o godzinie 19.30, w komisariacie okręgowym w gmachu dawnego urzędu wojewódzkiego. Po wieczornym nabożeństwie różańcowym jedenaście sióstr nazaretanek, ze swą przełożoną s. M. Stellą na czele, udaje się pod wskazany adres. Po drodze spotykają s. M. Małgorzatę Banaś, która w przebraniu świeckim pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. Przełożona po­leciła jej wrócić do domu i roztoczyć opiekę nad księ­dzem i Farą.
Oto imiona sióstr, które zgłosiły się na posteru­nek niemiecki w pamiętnym dniu 31 lipca 1943 r.: s. M. Stella, s. M. Imelda, s. M. Rajmunda, s. M. Daniela, s. M. Kanuta, s. M. Sergia, s. M. Gwidona, s. M. Felicyta, s. M. Heliodora, s. M. Kanizja, s. M. Boromea.
Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Zza za­mkniętych drzwi słychać było podniesiony głos Niemca  i spokojne odpowiedzi sióstr. Dwie z nich: s. M. Gwido­na i s. M. Heliodora znały język niemiecki. Po godzinie podjechało ciężarowe kryte auto. Siostry pod eskortą wyprowadzono z budynku, kazano im wsiąść, a potem wywieziono je traktem nowojelskim w stronę koszar. Samochód zatrzymał się w miejscu odległym o 3 km od miasta. Słońce zachodziło, ale na drodze panował jeszcze ruch, więc gestapowcy zawrócili. Siostry czekała jeszcze ogrójcowa noc.
1 sierpnia 1943 r., w niedzielę o świcie, siostry wywieziono i rozstrzelano w niewielkim, brzozowo-sosnowym lesie, za leśniczówką Batorówka, odległą o 5 km od Nowogródka. Poniosły one śmierć męczeńską z rąk hitlerowskich oprawców. Bóg przyjął złożoną ofiarę. Ocalał ks. Aleksander Zienkiewicz i wszyscy, za których siostry oddały swe życie.

 

Fragment rozdziału książki „Błogosławione męczenniczki z Nowogródka”, Rzym 2000